Profesor Rita Mårtensson przeprowadziła kilkanaście lat temu badania, w wyniku których opisała najważniejsze cechy kierownika wywodzącego się ze szwedzkiej kultury organizacyjnej:
- szwedzki szef czuje się członkiem zespołu.
Za to szef, który nie czuje się członkiem zespołu uważa za konieczne, aby na firmowym parkingu było jedno miejsce z tabliczką z jego nazwiskiem. Leci klasą business, gdy jego pracownik – ekonomiczną. Oczekuje, że ktoś mu przyniesie kawę i sprzątnie puste naczynia itd. Niestety, im wyżej, tym gorzej… - nie przywiązuje dużego znaczenia do różnicy statusu swojego i jego pracowników
- chętnie wysłuchuje opinii zespołu i stara się przekonać jego członków do podejmowanej decyzji.
Uzyskanie jednomyślności zespołu wymaga zwykle czasu i wysiłku. Bywa to irytujące ale nie da się zaprzeczyć, że ludzie przekonani do jakiejś decyzji angażują się w pełni w jej realizację - zakłada, że pracownik będzie się starał pracować dobrze.
Tak bardzo różnimy się od Szwedów w poziomie zaufania do innych ludzi, że często uważamy okazywane nam zaufanie za naiwność.
Miałem przyjemność przez pewien czas pracować z ludźmi niekoniecznie urodzonymi w Skandynawii, który odpowiadali mniej więcej opisowi szwedzkiego szefa. Wspominam ten czas z dużym sentymentem. Czułem się wtedy dużo bardziej zobowiązany do przekraczania granic niemożliwego, niż wtedy, gdy miałem do czynienia z inną kulturą korporacyjną.