Nie sposób nie wspomnieć też o Sanie, nad którym leży Majdan. Latem
na Sanie tworzyły się ogromne mielizny, zwane przez mieszkańców
blakami. Mielizny te były często tak rozległe, że można się było
nieledwie „suchą stopą" przedostać na drugą stronę rzeki. W niedzielę
ta „plaża" przyciągała rzesze Majdaniaków, a także ich rodziny
przyjeżdżające tu głównie ze Stalowej Woli.
Miejscem spotkań i spacerów był także wał przeciwpowodziowy odgradzający Majdan od rzeki. W
ciepłe letnie wieczory chłopcy i dziewczęta siedzieli na wale i
śpiewali piękne stare piosenki, które echo niosło aż do Żabna. Pewnie z
tego śpiewania mieliśmy tu, na Majdanie małżeństwa
majdańsko-żabniańskie.
Ponieważ dawniej nie było mostu, więc
jedynym środkiem lokomocji była łódka, którą przewoźnik chętnych
Majdaniaków wiózł na drugą stronę rzeki.
Na uwagę zasługuje też
prom, który dawniej był bardzo ważnym środkiem lokomocji. Promowe
przeprawy przez San, były dwie: główny prom, na drodze do Radomyśla
został po wojnie upaństwowiony i jego obsługa pobierała stałe pensje.
Można się nim było przeprawić przez San, także z różnego rodzaju
pojazdami, do pobliskiego Radomyśla. Tam odbywały się jarmarki.
Majdańskie kobiety dźwigały na plecach ciężkie zajdki z towarem do
sprzedania, a z powrotem w workach niosły często prosiaczki, gdyż w
Radomyślu był tzw. „świński rynek". Oczywiste też było, że
przewoźnikami na promie byli głównie Majdaniacy.
Drugi prom
między Majdanem, a Wólką był prywatny, należał do rodziny Kowalików.
Przewozili oni furmanki żabniańskie udające się na targ do Rozwadowa.
Przewoźnikiem byt także Kacper Tutak, który kiedy wyratował z Sanu
topiącą się dziewczynę, stwierdził, że taka jest wola boska i się z nią
ożenił. Zmarli oboje w jeden dzień. - to tak na marginesie, bo historia
to niezwykła.
Około 1-go września w Radomyślu odbywał się znany
na cała okolicę odpust, tzw. pocieszenie. Przewoźnicy mieli wówczas
pełne ręce roboty, gdyż cała okoliczna ludność udawała się na ów
odpust. Cały Majdan również. Teraz w miejscu promu jest most, a na odpust jeździ się samochodami, a to już nie to, co dawniej.
Tradycyjnym
zawodem mieszkańców Majdanu było wodniactwo, a więc wykonywanie prac z
zakresu inżynierii wodnej - budowanie umocnień brzegów rzeki i prace
melioracyjne.
San płynący w swoim dolnym biegu po równinie,
bierze swój początek w terenie górzystym, z gór spływają także jego
dopływy. Stąd tendencje do nagłych przyborów wody, których skutkiem w
przeszłości były częste wylewy, podbieranie brzegów, a nawet zmiany
koryta.
Zachodziła więc potrzeba nieustannego umacniania brzegów, czemu służyły tzw. tamy. Były
to umocnienia brzegu rzeki konstrukcjami z pali drewnianych wbijanych w
dno rzeki, połączonych poprzeplatanymi długimi gałęziami olszyny, czy
też wikliny rosnącej nad Sanem, czyli faszyną. Przestrzeń pomiędzy tamą
a brzegiem wypełniano wiązkami wikliny umacnianymi palikami i
kamieniami, aby ich nie porwał nurt wody i zasypywano ziemią. Technika
budowy tam była zróżnicowana, zależna od celu, jakiemu miała służyć.
Była cenioną umiejętnością, stanowiącą wielopokoleniową specjalizację
zawodową naszej rodziny.
|
|