Majdan Zbydniowski - logo

Jak to w czasie okupacji niemieckiej ściągano
kontygent zboża w Majdanie Zbydniowskim

Dzień 1 pażdziernika 1940 r. wyznaczony był przez komisarza żywnościowego niejakiego "Oktobra" jako terminowy do oddawania zboża kontygentowego w Majdanie Zbydniowskim i sąsiedniej Wólce Turebskiej.

Punktualnie o godz. 6 tej rano tegoż dnia przybył komisarz Oktober autem w towarzystwie gestapowców i policji polskiej z Tarnobrzega do Majdanu i wydał krótkie lecz surowe zarządzenie aby do godz. 12 w południe wszystko zboże było oddane, poczym odjechał do Wólki Turebskiej. Już po tym zarządzeniu i po jego ruchach można było zauważyć jego wrogie nastawienie. Ludność tymczasem furmankami zwoziła zboże na wyznaczone miejsce i pomału oddawała takowe nie śpiesząc się bo myśleli że termin oddawania kończy się dopiero wieczór nie wiedząc o jego nowym zarządzeniu. A gdy komisarz Oktober powrócił przed południem z Wólki do Majdanu natychmiast usiadł przy stole znajdującym sie przy wadze i począł czytać wykaz, a ponieważ w tym wykazie było więcej pozycji nieoddanego zboża przeto bił pięściami w stół i ze złości coś mamrotał po niemiecku. Następnie podniósł się z krzesła wydobył rewolwer który miał przy boku skierował go w stronę ludności począł głośno krzyczeć używając różnych nieprzyzwoitych wyrażeń. Po chwili usiadł ponownie przy stole, chwycił papier i ołówek i począł nakładać kary grzywny w wysokości od 250 do 2500 zł na tych którzy jeszcze zboża nie oddali i głośno je odczytywał.

Widocznie dla przeklętego szwaba za małe były i te kary, bo wydał jeszcze zarządzenie, aby wszystko bydło i konie spędzić w ciągu pół godziny przed Dom Ludowy, gdyż w przeciwnym razie cała wieś zostanie spalona, a wszystko bydło i konie zabiorą na kontygent.

Ponieważ była to pora obiadowa i bydło nie było jeszcze dojone i w takim stanie spędzono je na wyznaczone miejsce, przeto poczęło się kręcić i ryczeć, a wówczas komisarz Oktober pędził wśród tego ryku z jednego końca na drugi wrzeszcząc i grożąc wszystkim. Ludzie widząc oszalałego szwaba zaczeli przywozić zboże i w krótkim czasie bo do godz. 15 wszystko zboże było oddane, zaś bydło i konie zostały zwolnione, które z rykiem uciekało do domów.

Ponadto komisarz Oktober czy to w dzień czy w nocy zajeżdżał z gestapowcami do Majdanu i przeprowadzał rewizję w domach, a gdy znalazł kawałek słoniny, to nie tylko zabrał lecz gospodarza ukarał wysoką grzywną lub aresztem, a przytem pobił go dotkliwie. Nawet gdy w śmietniku znalazł kości, to właściciela ukarał grzywną za nieprawne zużycie mięsa. Och surowy był ten szwab, a jednak przeżyliśmy go.

Wspomnienia te spisał były sołtys Majdanu z lat 48/52, a przypomniał na forum Majdanu "Opowiadacz".